sobota, 3 maja 2014

L'occitane. Krem do rąk. 20% shea.

Dziś coś z poza serii moich kosmetycznych hitów kwietnia (choć może tak niezupełnie z poza)
Przedstawiam Wam krem do rąk L’occitane z 20% masła shea. 
Z okazji przyłączenia się do super klubu piękność (Prowansalski klub piękna ?) przy zakupach za 40CHF mogłam dostać ‘za darmo’ krem do rąk z masłem shea. Jako, że zakupy u nich robię i tak postanowiłam skorzystać. Konsternacja Pań w sklepie bezcenna.
Ok, zaczynamy.
Opakowanie.
(Przepraszam, że brak nienadużytego krem, ale pomysł o napisaniu o nim pojawił się po miesiącu regularnego stosowania- przy okazji możecie spojrzeć na wydajność :) ) 

Krem opakowany jest z zachowaniem klasycznego minimalizmu, który mnie akurat bardzo odpowiada. Dostajemy tubkę z jakiegoś tworzywa, które imituje metal (kiedyś przepadałam za metalowymi opakowaniami (The body shop np), ale kilka razy w takim opakowaniu na zagięciach zrobiła się dziurka i krem wypływał np do torebki, czego oczywiście nie lubiłam. Dodać mogę chyba, że w metalowych tubkach więcej kremu zostaje w załamaniach). Tworzywo z którego wykonano opakowanie bestsellerowego kremu L’occitane jest na tyle miękkie, że wyciskanie kosmetyku do końca (bez rozcinania i innych historii) nie powinno być zbyt trudne. Jedyna drobna wada opakowania to korek. Jest bardzo ładny i pasuje do opakowania, to na pewno, ale jest na tyle mały, że posmarowanymi dłońmi ciężko go zakręcić. Ja radzę sobie z tym w prosty sposób- odkręcam, wyciskam porcję na dłoń(grzbiet) i zakręcam a potem dopiero rozsmarowuję i masuję dłonie. 
Tak, po przemyśleniu stwierdzam, że za korek mogę odjąć jakieś 0,25punkta na 10 możliwych, bo w sumie poradzić można sobie bez szczególnych problemów a nie ma ryzyka, że krem znajdzie się w naszej torebce… 
Zawartość. 
W omówionym wyżej opakowaniu znajduje się, zgadnijcie co? Tak, brawo krem :). Krem jest biały o bardzo gęstej konsystencji (trochę jak maść). Jeśli chodzi o zapach to jest słodkawy, ale nie duszący i nie wiem do czego go porównać. Coś jak słodkie mleko? Zapach niemowlaka? Może zasypka (talk) perfumowany?
Dobra, obejrzałyśmy opakowanie, wycisnęłyśmy krem, powąchałyśmy to teraz ZAKRĘCAMY ;) tubkę i rozsmarowujemy. O dziwo jak na tak gęsty i treściwy specyfik rozsmarowanie kremu nie jest trudne. Wielki plus za brak tłustego filmu na dłoniach (ok, ok coś tam zostaje, ale nie ta tyle, żebym miała problem z popaluszony ekranem iPhona, iPada czy Kindla. Do tego warto wspomnieć, że krem wchłania się naprawdę szybko.
To co najważniejsze, czyli efekt. 
Za dość wysoką cenę (w Polsce ok. 30PLN za 30ml) spodziewałam się tego co krem daje, czyli nawilżenia, gładkich i miękkich dłoni, oraz delikatnego zapachu pielęgnacji na dłoniach. Tak jak piszę, to dla mnie norma, którą krem spełnia, ale prawdziwy, wielki plus dam mu za coś innego. Jak do tej pory efekty miękkiej i gładkiej skóry miałam do pierwszego mycia rąk, a tutaj efekt ten utrzymuje się dłużej. 

Podsumowując.
Nie mam jakiś wielkich problemów ze skórą na dłoniach (lubię je mieć idealnie gładkie i wypielęgnowane, oraz pachnące), dlatego dla mnie krem jest idealny również jako super bomba odżywcza.  Myślę, że po ten krem będę jeszcze sięgać, choć raczej późną jesienią, w zimie i może wczesną wiosną by zregenerować dłonie po moim zimowym zapominalstwie pielęgnacyjnym. Krem nieźle sprawdza się też po nurkowaniach z zimnej wodzie, ale na skrajnie zimnych dłoniach ciężej go rozsmarować. Na lato mam swoich faworytów (również z L’occitane, ale o nich w innym poście :) ) 

tu krem w naturalnym środowisku :)

Pozdrawiam A!.
PS. Co myślicie o jakimś mini-konkursie... ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz