poniedziałek, 12 maja 2014

Antybakteryjne żele do rąk. Porównanie.

Hej,
dziś postanowiłam zacząć od pokazania Wam jak wyglądają moje notatki zanim do Was trafią :-) 
Tak, ostsnio mam niesamowitą fazę na pisanie odręcznie :) 


Zanim pojawi się seria jagodowa z TBS (do której zrecenzowania od długiego czasu nie mogę się zebrać) kilka słów o bezwodnej higienie dłoni. 
Nienawidzę uczucia brudnych czy jakkolwiek lepkich rąk, dlatego zawsze pod ręką w torebce musi znaleźć się jakiś żel antybakteryjny. Po szybkim szukaniu znalazłam w torebkach trzy. Jeden niedrogi i świetny, jeden drogi i świetny, jeden drogi i do niczego. 


Zacznijmy od tego, do którego nigdy nie wrócę i będę omijać szerokim łukiem. Mowa o wyrobie Bath&BodyWorks (10PLN za 29ml, czyli około 17PLN za 50ml).Żel teoretycznie ma pachnieć świeżymi jabłkami…. 
Na kupienie go skusiłam się po kilku pochwalnych recenzjach w damskich pisemkach. Miał mieć piękny zapach, miał delikatnie pielęgnować, nie wysuszać itd… No dobra tyle MIAŁ robić. Kupiłam do tuż przed wyjazdem do Szwajcarii na rok (czyli pod sam koniec lipca), spraw do załatwienia milion, ostatnie zakupy w Galerii Mokotów i zapaliło się światełko- “nie masz żelu, a przed Tobą kilkanaście godzin w samochodzie i noce na campingach”. Zatem wbiegłam, porwałam z półki i poleciałam dalej. Żel ma kolor lekkiego różu z zatopionymi niebieskimi kuleczkami, które maiły delikatnie ścierać naskórek… Opakowanie żelu to buteleczka w kształcie trapezu na zapięci typu klik. Z plusów, które widzę… Opakowanie pozwala śledzić poziom zużycia produktu… No dobra, z plusów to byłoby na tyle. Minus jest taki, że żelu prawie nie ubywa, bo
  • żel pachnie mechanicznym jabłkiem, słodkawo, lekko alkoholowo. Mnie zupełnie się niepodoba i drażni mnie, że ten zapaszek zostaje na dłoniach wraz z uczuciem przesuszonej, swędzącej skóry.
  • nie zauważyłam efektu oczyszczenia,
  • opakowanie to twardy plastik z którego wylewa się bardzo rzadki kosmetyk spływając potem z dłoni. Ciężko wydobyć kosmetyku tyle ile chce. Twardy plastik ciężko się naciska a jak już nacisnę to wyleje się za dużo.  
W skali do 10 oceniam na naciągane 0,5 (za przezroczyste opakowanie) 

                         
Kolejny żel to Carex. On będzie chyba najczęstszym gościem moich torebek i kosmetyczek. Przezroczysty żel w buteleczce z plastiku zakończonej pompką. Z dozownika wydobywa się nieco zbyt dużo (jak na moje dość drobne dłonie) żelu. Dzięki temu, że opakowanie jest przezroczyste mogę mniej więcej określić kiedy preparat się skończy. Żel oczyszcza nieźle, konsystencję ma dość gęstą, ale mimo to zdarza mu się zjechać z dłoni. Mały minus za zapach (dość mocno spirytusowy w pierwszej chwili, potem delikatnie kremowy). Ten żel jest najtańszy z testowanych (za 50ml zapłacimy około 4-6PLN). 
Moja ocena 9/10 (biorąc pod uwagę stosunek jakość-cena)



Ostatni znaleziony i testowany przeze mnie żel to lawendowy kosmetyk od L’occitane. Oczywiście kupiłam go przy okazji, sam jakoś wszedł w ręce podczas rozmowy z przemiłą ekspedientką. Biorąc go, przyznaję, nie przeczytałam etykietki i myślałam, że biorę krem (tańszy niż wszystkie inne w sklepie). Mino, że zapach lawendy nie należy do moich uluboionych to w kosmetykach L’occitane mi nie przeszkadza (ani w żelu ani e płynie do kąpieli). Jest dość delikatny i taki świeży, bez żadnej nuty spirytusu. Opakowanie jest klasyczne, identyczne jak kremów, tylko nieco szersze, z zamknięciem typu klik. Mały minus za brak możliwość sprawdzenia ile żelu jeszcze zostało. Konsystencja jest gęsta, przez co łatwo wydobyć dokładnie tyle ile chce, a żal sam nie spływa z dłoni. Wydawało mi się, że żel jest lekko fioletowy, ale jak patrzę jest przezroczysty :). 
Dłonie po aplikacji są nawet nie tyle co nieprzesuszone a lekko nawilżone (nie muszę stosować kremu od razu). Gdyby nie cena żel zostałby ze mną na stałe (28PLN/50ml). Pół punkcika odejmuję za brak możliwości zobaczenia ile zostało, za cenę nie odejmę bo to co dla mnie jest wysoką ceną dla Szwajcarek jest normalne, więc oceniam na 9,5/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz